- Niezależnie od końcowego wyniku IV-ligowców, w składzie będzie rewolucja. Czas postawić na młodzież - mówi Janusz Szymura, prezes Rekordu Bielsko-Biała. A co zmieni się w drużynie futsalowej?
Chciałbym zacząć od drużyny futsalowej. Trener Andrea Bucciol odchodzi. Kiedy można się spodziewać jego następcy?
Janusz Szymura, prezes Rekordu Bielsko-Biała: - Myślę, że dopiero za miesiąc. W tej chwili drużyna przygotowuje się do Final Four Pucharu Polski i dalej jest prowadzona przez Andreę Bucciola, który później i tak zostanie w klubie i będzie pracował z młodzieżą w naszej SMS. Co będzie robił jeśli chodzi o drużyny seniorskie - czas pokaże.
Jest szansa, żeby został selekcjonerem reprezentacji Polski. Dla was byłby to chyba duży prestiż?
- Dla nas wszystkich byłaby to fajna sprawa. Ma do tego predyspozycje, bo i odnosił sukcesy w Rekordzie i ma bardzo dobre przygotowanie teoretyczne. W tej chwili naprawdę bardzo dobrze zna nasz język. Życzę mu jak najlepiej.
Tego sezonu trudno jednak chyba nie nazwać rozczarowującym?
- Tak, zwłaszcza jak spojrzeć, że w rozgrywkach zasadniczych tyle samo punktów, co my miało Red Devils Chojnice, a teraz jest w finale z Wisłą Kraków. Na pewno jest to rozczarowanie. Dobrze, że jest ten Puchar Polski, bo inaczej pozostawałoby nam tylko patrzeć, podziwiać i kibicować innym drużynom. Na pewno po tych czterech udanych sezonach - najpierw awans do ekstraklasy, później czwarte miejsce jako beniaminek i dwukrotnie trzecie miejsce - siódma pozycja nie jest taką, jakiej byśmy oczekiwali. Już określona analiza została zrobiona i po finale Pucharu Polski trzeba będzie myśleć o przyszłym sezonie.
Przez kilka poprzednich lat, Rekord grał bardzo podobnym składem, niewiele się zmieniało. Czy teraz zanosi się na jakąś rewolucję?
- Rewolucji nie będzie. Już sama zmiana na ławce trenerskiej będzie rewolucją. W tym klubie zawsze jesteśmy w miarę przewidywalni, więc nie zdarza się raczej, żeby połowa składu się zmieniła. A poza tym, przypomnę, że w ubiegłym sezonie kilu zawodników do nas doszło - bramkarz Waszka, Popławski - jak się później okazało reprezentant Polski, Andrzej Szłapa czy Michał Marek. To czterech nowych, a znaczących zawodników.
Przejdźmy teraz do drużyny piłkarskiej. Nie obawia się pan, że ta IV-ligowa kampania znów się nie uda?
- Są takie obawy, szczególnie po tym meczu z Gwarkiem Ornontowice. To było specyficzne spotkanie. Zasiedliśmy po nim na fotelu lidera, ale w takim bardzo średnim stylu. Już po ostatnim, wygranym 1-0 spotkaniu, były pewne obawy. Z czterech wiosennych meczów, dobrą piłkę graliśmy w pierwszej połowie potyczki w Mikołowie. To trochę za mało. W pierwszych czterech meczach rundy jesiennej zdobyliśmy komplet punktów, teraz mamy dwa remisy. Na szczęście nie było porażki, ale jest pewien niedosyt. Sądzę, że trener ma o czym myśleć. Była niespodzianka, jeśli chodzi o pozycję bramkarza. Mamy w tej chwili trzech zawodników na tej pozycji, Wnętrzak siedzi na trybunach, więc rozumiem, że chciał dać szansę Michałowskiemu.
Zimą drużyna została znacząco wzmocniona...
- Dokładnie, pojawiło się kilku znaczących zawodników. Kilku grało dziś zresztą w pierwszym składzie.
Dwóch strzeliło bramki - Sikora i Stolarczyk.
- To też pokazuje, że wzmocnienia były, ale nie przekłada się to ani na styl gry, ani na jakąś dominację. W niedzielę mamy taki mecz prawdy z Nadwiślanem Góra, bardzo silną drużyną, która teraz wygrała w Żywcu. To bardzo istotne spotkanie.
Jesienią udzielili wam w Bielsku solidnej lekcji futbolu.
- Tak, ale to był specyficzny mecz. Rozgrywany nietypowo na stadionie miejskim. Choć zgadzam się, że Nadwiślan tam zagrał bardzo dobrą piłkę. Myślę, że teraz to jest takie spotkanie jak to, które w zeszłym sezonie graliśmy w Czańcu. Jak się później okazało, ten mecz zadecydował. Przypomnę, że przegraliśmy go po rzucie karnym w bardzo niegroźnej sytuacji. Jedna rzecz jest pewna...
Jaka?
- Obojętne czy Rekord będzie grał w przyszłym sezonie w III czy w IV lidze - przeciwnie do drużyny futsalowej - tu będzie rewolucja. Tyle mogę powiedzieć.
Naprawdę? W Rekordzie?
- Tak jest. Chcemy obrać wyraźny kurs na młodzież, niezależnie od wyniku tej rywalizacji.
Czyli dość ściągania gwiazd?
- Trzeba powiedzieć jasno, że my tych zawodników nie kupujemy. Chcą u nas grać, trener widzi ich w składzie, więc rywalizują. Nie ma co ich dzielić na starych i młodych. Skoro mamy przy klubie Szkołę Mistrzostwa Sportowego, to taki kurs na młodzież nie byłby niczym dziwnym. Ciężko się gra o awans, jeśli mają to zrobić bardzo młodzi zawodnicy, ale na dobrym, przyzwoitym poziomie da się grać w oparciu o kilku starszych piłkarzy od lat związanych z Rekordem, a oprócz nich o utalentowaną młodzież. Tej jest u nas trochę i czas na to.
Rozmawiał: Michał Trela
Źródło: sportslaski.pl