15 listopada 2012
Na takowy zanosi się w finale rozgrywek o Puchar Polski, na szczeblu bielskiego podokręgu BOZPN, Rekordu ze Spójnią.
We wczesne, sobotnie popołudnie, na stadionie jasienickiego Drzewiarza, zmierzą się w finale lokalnych zmagań pucharowych. Obie ekipy przystąpią do potyczki w dobrych nastrojach, obie bowiem przewodzą w swoich klasach rozgrywkowych. Bielski Rekord, nie bez perturbacji, ukończył pierwszą rundę u szczytu IV ligi śląskiej, gr. 2-ej. Jak wysoko? To okaże się po zaległej, niedzielnej konfrontacji Nadwiślana Góra z Wisłą Ustronianką. Finałowy konkurent „rekordzistów” – Spójnia Landek, dzięki świetnej grze zwłaszcza w pierwszej części sezonu, plasuje się na pozycji lidera bielskiej „okręgówki”. Zrozumiałe więc jest, iż obie drużyny chciałyby udać się na zimową przerwę z tzw. wisienką na torcie, a tą niewątpliwie były awans do dalszych gier już na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Jednak bardziej istotnym smaczkiem meczu finałowego są personalia. Otóż w zespole prowadzonym przez trenera Sławomira Białka występuję cały zastęp graczy reprezentujących barwy klubu z Cygańskiego Lasu w dalszej lub bliższej przeszłości. W swoim czasie „biało-zielone” stroje przywdziewali: Krzysztof Kania, Paweł Suski, Daniel Lech, Dominik Zieliński, Wojciech Jodłowiec i Konrad Makowski. Do tego grona należy doliczyć jeszcze Macieja Jędrzejkę, który jednak ze względu na poważną kontuzję w finale nie wystąpi. Na swój sposób sentyment związany z grą wśród „rekordzistów” działa w dwie strony. Granie przeciwko byłym kolegom z szatni jest czynnikiem mobilizującym ponad wszelką wątpliwość. Ale też kultywowane do dziś kontakty między zawodnikami nie wpływają na „ podwyższoną temperaturę” spotkania, stąd oczekiwania fajnego, toczonego w duchu fair-play widowiska. Dla bielszczan mecz z sąsiadami „zza miedzy” jest dobrą okazją do zwieńczenia rundy jesiennej niezłym wynikiem. Nic podopiecznym Ireneusza Kościelniaka nie przychodziło w minionej części sezonu łatwo. W sobotę od godziny 13-ej w Jasienicy pewnie będzie podobnie. Spore braki kadrowe, kryzys formy w połowie rundy, czasami pochopna krytyka piłkarzy i szkoleniowca, nie sprzyjały budowaniu fundamentów pod dobry wynik. Ale ważne, iż nigdy w „rekordowym teamie” nie podupadła atmosfera, a przecież czasami ta okazuje się być najważniejsza! Wszystkim wystarczyło cierpliwości i odporności, no i nie ujmując nikomu z kadry piłkarsko-trenerskiej – umiejętności!
TP
| « poprzednia | następna » |
|---|