18 kwietnia 2013
Cytatem z przeboju Maanamu, można by skwitować ligowy sezon z udziałem „rekordzistów”.Po świetnym początku
Wprawdzie gra o medale jeszcze przed nami, ale niestety już bez udziału bielszczan. Nie da się ukryć, że siódme miejsce, bo na takim zostanie sklasyfikowany jest nasz zespół, nikogo nie zadowala. A wszystko zaczęło się tak fajnie i pomyślnie. Wyjazdowa wygrana na parkiecie gdańskiego beniaminka oraz pogrom tyskiego GKS-u znamionowały siłę Rekordu w nowych rozgrywkach. Fajnie było wówczas spoglądać na czoło tabeli Tymczasem „rekordziści” z czasem ich dyspozycja zaczęła przypominać morską falę, to zreszta modne określenie komentatorów spotkań siatkarskich. Fantastyczne występu przeplatali złą grą. Jak bowiem zestawić na jednej półce porażkę w Rudzie Śląskiej, świetny mecz i wygraną 5:2 z Gattą Active, osiągnięty w dobrym stylu remis z Wisła Krakbetem oraz bezbramkowy podział punktów z AZS-em Katowice? W sposób racjonalny trudne do wytłumaczenia.
Rewanże i play-off
Start do drugiej rundy i cztery z rzędu zwycięstwa dały duży zastrzyk nadziei na miejsce w czołowej czwórce. Niestety później znów nastąpił regres formy i spadek w tabeli Ekstraklasa PLF. Ligowa konkurencja wykorzystała to bezlitośnie i ostatecznie „biało-zieloni” utknęli na siódmej pozycji w rankingu. Z tego miejsca i w kontekście fazy play-off i klasy rywala, wszyscy w klubie z Cygańskiego Lasu mieli świadomość trudności zadania. Niestety „rekordziści” tym trudom nie podołali, aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że mecze numer jeden i trzy z Gattą Active miały osobliwy przebieg. To podopieczni Andrei Bucciola byli stroną dominującą i tworzyli o wielokroć więcej sytuacji podbramkowych, a jednak schodzili z parkietu pokonani. Do tego jeszcze kilka kontrowersyjnych decyzji sędziowskich, które jakkolwiek są nieodwołalne, to do teraz wzbudzają wśród bielszczan sporo dyskusji. Porażka 0:6 na własnym boisku pozostanie na jakiś czas w pamięci, oby tylko nie za długo! Tym samym dwukrotni brązowi medaliści z poprzednich rozgrywek ukończyli rozgrywki.
Przyczyny?
Bez wątpienia wpływ na końcowy rezultat miał stan zdrowotny bielskich futsalowców na przestrzeni całego sezonu. Nie ma w tym żadnej „ściemy”, ani taniego tłumaczenia! Gdyby chcieć wymienić wszystkich zawodników Rekordu, którzy borykali się z kontuzjami od września do kwietnia, należałoby wymienić praktycznie całą kadrę Rekordu. De facto nie było w tym czasie takiego gracza, który nie zaliczył dłuższej lub krótszej absencji. Doliczmy jeszcze do tego obowiązki reprezentantów Polski w kadrach seniorskiej i młodzieżowej oraz udział Jana „Honzy” Janovsky’ego w tajlandzkich Mistrzostwach Świata. Prawda, że zaczyna się to układać w logiczną całość? Nie ukrywajmy jednak, że w jakimś stopniu podłożem takiego, a nie innego wyniku jest także sfera psychiczna zawodników. Może być przecież tak, że po letnich wzmocnieniach: Andrzejem Szłapą, Michałem Markiem, Arturem Popławskim i Aleksandrem Waszką, zespół popadł w stan samouspokojenia. Z takim potencjałem personalnym nic złego nie powinno się wydarzyć. A jednak! Równie dobrze przyczyna może tkwić gdzieś indziej, ale to już zadanie do rozpracowania dla sztabu szkoleniowego przez najbliższe tygodnie.
Przed Pucharem
Czasu na analizę i wyciągnięcie wniosków mają „rekordziści” dość sporo. Choć ligowe zmagania sezonu 2012/2013 już za nimi, to jest jeszcze o co się bić. W ostatni weekend maja br. bielszczanie wezmą udział w turnieju Final Four rozgrywek o Puchar Polski. Godne i zaszczytne trofeum, którego nie ma jeszcze w klubowym dorobku. Jest zatem o co walczyć! Lepszej okazji do poprawienia nastrojów przed urlopami i następnym sezonem nie sposób wymyślić.
Tadeusz Paluch
| « poprzednia | następna » |
|---|