16 marca 2013
W przedostatniej serii serii "rekordziści:" wystąpili w Zduńskiej Woli.
Gatta Active Zduńska Wola - Rekord Bielsko-Biała 6:4 (1:2)
0:1 Machura (5. min.)
0:2 Olejniczak (17. min. samobójcza)
1:2 Marciniak (18. min)
2:2 Gepert (23. min.)
3:2 Szymczak (27. min)
3:3 Szłapa (31.min,)
4:3 Szymczak (34. min.)
4:4 Łysoń (34. min.)
5:4 Milewski (36. min.)
6:4 Krawczyk (38. min.)
Rekord: Kurowski - Machura, Janovsky, Polasek, Dura, Szymura, Łysoń, Popławski, Szłapa; Brzenk, Marek, Sojka
Dwubramkowe prowadzenie na starcie nie przyniosło jednak sukcesu. – W pierwszej części spotkania byliśmy stroną wiodącą na boisku – mówi Krzysztof Burnecki, trener bramkarzy Rekordu i kierownik drużyny. – Mieliśmy jeszcze okazje do podwyższenia wyniku, ale i w kilku przypadkach do interwencji zmuszony został w naszej bramce Paweł Kurowski. Ni będę ukrywał, że druga połowa była gorsza w naszym wykonaniu, a newralgicznym momentem okazało się wykluczenie z gry po drugiej żółtej kartce „Honzy” Janovsky’ego. Mieliśmy wówczas na tablicy wynik 4:4 – podkreśla kierownik bielskiego zespołu. – Walczyliśmy, ale w takiej sytuacji trudno poradzić – tłumaczy szkoleniowiec „rekordzistów” – Andrea Bucciol. – Były okazje do zdobycia gola na 3:0, ale jak się ich nie wykorzystuje… W końcówce, przez trzy minuty, musieliśmy zaryzykować grę z „lotnym” bramkarzem. Nie dało to dobrego efektu. Do tego źle dzieje się z naszą grą w obronie. W ostatnich trzech meczach straciliśmy piętnaście goli! – kończy zdawkowy komentarz szkoleniowiec bielszczan.
TP
| « poprzednia | następna » |
|---|