15 kwietnia 2013
- W moich wyobrażeniach miało to w Pszczynie wyglądać inaczej – rozpoczyna komentarz do spotkania z Iskrą, szkoleniowiec „rekordzistów” – Ireneusz Kościelniak.
- Na początku spotkania idealnie realizowaliśmy przedmeczowe założenia. Fantastycznego gola zdobył Mietek Sikora, który już wcześniej miał wyborną okazję bramkową. Kolejna była udziałem Bartka Woźniaka, ale niestety nie podwyższyliśmy prowadzenia. Z czasem oddaliśmy pole gospodarzom, daliśmy im rozwinąć skrzydła. W jakimś stopniu pewnie zaważyła na tym kontuzja Mateusza Żyły. Ciężar gry przeniósł się do środka pola, a że zgodnie z przewidywaniami stan murawy nie ułatwiał technicznej gry, zrobiło się ciężko. Tylko jak powiadam, tego można było się spodziewać. Natomiast zaskoczył mnie fakt, iż z upływem czasu przestałem dostrzegać u moich zawodników determinację i zaangażowanie. To bardzo niepokojące zjawisko. Przecież w tej lidze nic się samo nie ugra! Do tego jeszcze nie wykorzystaliśmy gry w liczebnej przewadze i to nawet w sytuacji, gdy mogliśmy tylko „dowieźć” jednobramkową przewagę, nic więcej. A tak gola na 1:1 efektownym strzałem z rzutu wolnego zdobył rutynowany Bogdan Prusek. Absolutnie nie winię za utratę gola Łukasza Chwałki. Mało tego, twierdzę że zaliczył bardzo udany debiut w seniorskim zespole. No nic, musimy sobie o kilku sprawach porozmawiać w szatni i już od startu rozpocząć odrabianie strat. Lepiej jednak stracić miejsce w fotelu lidera na początku, niż na końcu rozgrywek i dlatego trzeba się już skupić na najbliższym spotkaniu.
TP
| « poprzednia | następna » |
|---|