11 sierpnia 2012
Po czterech latach gry w Rekordzie postanowił swoją karierę kontynuować w miejscu zamieszkania, pełniąc równocześnie funkcję trenera. Poniżej rozmowa z Grzegorzem Bogdanem.
Po czterech sezonach spędzonych w Rekordzie odszedł Pan do klubu w pobliżu swojego miejsca zamieszkania, ale w Rekordzie chyba się grało dobrze?
- Dobrze to właściwe słowo, gdyż nie powiem, że grało mi się bardzo dobrze. Myślę, że mogłem grać trochę lepiej. Na taką grę złożyły się jednak różne przyczyny. W każdym razie czuję się niespełniony. Szkoda, że nie wywalczyliśmy przynajmniej jednego awansu. To jest moja porażka. Jest mi przykro.
Chyba jednak nie wspomina Pan gry w Rekordzie w kategoriach smutku?
- Oczywiście, że nie. Pod względem organizacyjnym w ciągu tych czterech lat klub zrobił duży krok naprzód. Drużyna, do której przyszedłem, była przeciętna, rozwinęła się jednak bardzo. Cieszę się, że dołożyłem w jej budowie swoją cegiełkę. Klub rozwija się teraz bardzo dynamicznie i będzie szybko parł do przodu. Pod względem koleżeńskim i organizacyjnym wszystko układa się znakomicie. Dzieje się tak dzięki zarządowi i samemu prezesowi Januszowi Szymurze, który mimo rozlicznych obowiązków ma czas dla każdego. Wysłucha, pomoże. Jest cierpliwy w tym, co robi, bo bez cierpliwości jest tak jak u Wojciechowskiego - drogo i krótko. W Rekordzie postawiono nie na doraźne efekty, lecz na młodzież. Tędy wiedzie droga do przyszłości. Nie chcę absolutnie wrzucać kamyczka do cudzego ogródka, ale widzę ją w jaśniejszych barwach niż innych bielskich klubach, które się zatrzymały, mimo iż są wyżej w futbolowej hierarchii. Owoce będą w Rekordzie zbierane już niebawem.
Jak widzi Pan swoją przyszłość w sporcie?
- Powoli zmieniam swoje miejsce na boisku. Jestem u mnie „na wsi” grającym trenerem drużyny klasy okręgowej (Brzezina Osiek – przyp. red). Trenowanie, to bardzo ciężki chleb. Szkoleniowiec musi być niezwykle spostrzegawczy i wszystko z uwagą obserwować. Bardzo się jednak cieszę, że mogę to robić. Dla zdrowia - dla ciała i ducha.
Rozmawiał: Jan Picheta
| « poprzednia | następna » |
|---|